- Jeśli trzymacie już w ręku patelnię to bingo! Rozgrzewamy na niej olej i wrzucamy posiekaną cebulę i czosnek pokrojony w plasterki. Zdecydowanie pomoże nam teraz mały ogień, bo cała sztuka polega na tym, żeby niczego nie przypalić. Interesuje nas słynny efekt zeszklenia cebuli.
- Po kilku minutach na patelnię dodajemy suszone pomidory i pokrojony szpinak. Podkręcamy trochę temperaturę i smażymy składniki na średnim ogniu, regularnie mieszając. A jeśli szpinak zrobi się już miękki, to dobry znak żeby sięgnąć po kolejne składniki.
- Do szpinaku i pomidorów na patelni dodajemy zatem śmietankę i sok z pomarańczy. Ponieważ nie robimy zupy, a naszym celem jest łosoś zapiekany, to redukujemy nasze płynne składniki do konsystencji sosu. I tym razem nie obejdzie się bez mieszania. Warto się przyłożyć, bo łosoś w kremowym sosie poczuje się jak ryba w wodzie.
Do sosu dorzucamy oliwki i startą skórkę z pomarańczy. Dajemy im jeszcze chwilę na patelni, żeby dobrze się zintegrowały z pozostałymi składnikami. Oznacza to, że dalej mieszamy. Po chwili możemy uznać nasz kremowy sos za gotowy.
- Łososia kroimy na kawałki średniej wielkości. To jedna z niewielu sytuacji, w których możemy używać słowa „średni”, bo zdecydowanie bardziej przydaje nam się określenie „najlepszy”. Pokrojone kawałki ryby nacieramy solą i pieprzem i układamy skórą do dołu w naczyniu żaroodpornym. Pieczemy kilkanaście minut w temperaturze 180 stopni.
- Szykujemy się już powoli do jedzenia, dlatego nakrywamy do stołu. W zależności od potrzeb, możecie wybrać opcję odświętną albo niezobowiązującą. W obu przypadkach przyda się głęboki talerz. Łosoś zapiekany w sosie ze szpinakiem i suszonymi pomidorami trafia do naczynia a my jesteśmy zachwyceni. Podajemy go z bagietką.
Prezentuje się znakomicie, a smakuje jeszcze lepiej. I właśnie o to nam chodziło. Smacznego!
- Asia
- Europe
- North America
- Global