
Rozgrzejcie olej kokosowy na patelni. Wrzućcie boczniaka królewskiego, grzyby shiitake i grzyby enoki. Podsmażcie je równomiernie.
Po paru minutach zdejmijcie je z ognia i odstawcie na bok do ostygnięcia.
Do stworzenia marynaty potrzebujemy oddzielnej miseczki, w której wymieszamy: 1 łyżeczkę miodu, ¼ łyżeczki płatków chilli, łyżeczkę sosu sojowego oraz 1 sztukę trawy cytrynowej.
Porcja surowa MOWI jest niezwykle delikatna, a przekładki tłuszczowe (to te białe paski) bardzo chłoną smak przypraw – dlatego MOWI idealnie nadaje się do marynowania, a następnie pieczenia.
Łososia MOWI zanurzamy w marynacie – kawałki łososia powinny być namoczone z każdej strony dla uzyskania lepszego oraz wyraźniejszego smaku.
Nastawiamy piekarnik na 180 stopni i pieczemy łososia przez ok. 10 minut.
W międzyczasie do nowego naczynia wyciskamy sok z limonki, wrzucamy ½ łyżeczki cukru brązowego, 1 sztukę trawy cytrynowej, 1 łyżeczkę sosu sojowego, 1 łyżeczkę czerwonej cebuli i 1 łyżeczkę szalotki. Wszystkie składniki łączymy ze sobą a następnie dodajemy do nich wcześniej podsmażone grzyby, bazylię tajską oraz miętę. Wszystko delikatnie ze sobą mieszamy.
Teraz bardzo ważna sprawa – wybór fantastycznego talerza do fantastycznego dania. Gdy już taki znajdziemy, kładziemy na środek mieszankę grzybów z sosem, posypujemy je szczyptą cukru brązowego i układamy na górze dwa kawałki upieczonego łososia MOWI.
Jeżeli czujesz się na tyle odważny, by zjeść tę potrawę pałeczkami – zapraszamy, zaczynaj!