Nasza historia, od urodzenia do zjedzenia
Dbamy o każdy szczegół w naszych hodowlach, od karmy jaką podajemy naszym łososiom począwszy, skończywszy… na drodze łososia, który trafia na Twój talerz.
Nasza misja to misja dla szaleńców: chcemy przekonać Cię do spożywania większej ilości owoców morza, a w szczególności łososia. Często powtarzamy „Łosoś jest dobry”, i możesz mówić, że przecież nie możemy twierdzić nic innego. To jasne. Ale faktem jest, że nasz łosoś – łosoś MOWI – rzeczywiście JEST dobry. Jesteśmy również pewni, że MOWI JEST dobrem. Pytasz „czemu?” – oto odpowiedź:
A dodatkowo: MOWI zawiera wiele innych, ważnych składników odżywczych, które umożliwiają prawidłowe funkcjonowanie naszego ciała na najwyższych obrotach.
Na każdym etapie hodowli starannie wybieramy łososie, które Wam podamy – dzięki temu jesteśmy w stanie zapewnić Wam łososia najlepszego z najlepszych – tylko takie ryby zaliczają się do Ekskluzywnego Klubu Łososia MOWI.
Jeżeli masz w ręku telefon który umie odczytać kod QR, zrób zdjęcie kodu na opakowaniu MOWI. Automatycznie wejdziesz na naszą stronę, na której dowiesz się gdzie i kiedy urodził się MOWI, gdzie dorastał, co jadł i kiedy trafił na półkę… i jak przyrządzić z niego pyszne danie.
Nasza historia zaczyna się w roku 1964. Wtedy właśnie grupę entuzjastów, pełnych woli, energii i wytrwałości połączyła wspólna, niesłabnąca idea nowego podejścia do hodowli na morzu.
Wszystko zaczęło się w małej, rzadko zaludnionej wyspie Varaldsøy położonej pośród fjordu Hardanger oraz w małym mieście o nazwie Bergen. Jasna wizja, nowatorskie pomysły, odważne idee oraz niespotykane dotąd ryzyko stanowiły nieodłączną część początkowych etapów powstawania naszej przygody jaką jest hodowla MOWI. Dzięki temu MOWI szybko stało się pionierskim przedsięwzięciem i z małej sieci z niewielką ilością ryb umieszczonych przy pomoście za domem stało się największym producentem łososia hodowlanego na świecie.
“Zdobywamy księżyc, bo częścią ludzkiej natury jest stawianie czoła wyzwaniom. Dążymy do pokonywania przeciwności , tak jak łosoś płynący pod prąd.”
Neil Armstrong